Wycieczka statkiem może odbywać się nie tylko nad morzem. Wodne wyprawy są dostępne dla każdego mieszkańca naszego regionu i nie tylko. Rejs Kanałem Gliwickim to potwierdza. Już dziś zapraszam do wyruszenia w podróż! Wszyscy na pokład!
Płynąc wodnym szlakiem
W wycieczkę po kanale można wybrać się np. kajakiem, motorówką czy statkiem. Taką możliwość oferuje obecnie Marina Gliwice. Ja miałem przyjemność płynąć od śluzy Rudziniec, aż do gliwickiego portu. Rejs jest bardzo relaksujący, a podziwianie uroków natury bardzo uspokaja. Po drodze, a właściwie bardziej pasowałoby stwierdzenie „po kanale”, można spotkać niezwykłe atrakcje. Najciekawsze są zapewne przepłynięcia przez śluzy. Moment zamknięcia wrot śluzy i jej zalewania powoduje u niejednego mały lęk. Niemniej jednak nie ma się czego obawiać.




Przy odpowiednio wysokim stanie wody można dostrzec z pokładu statku jezioro Pławniowice i Dzierżno, które znajdują się w niedalekiej odległości od kanału. Dodatkowo możemy podziwiać tzw. wyspę kormoranów, czyli spore skupisko tych ptaków zlokalizowane na trudno dostępnym dla człowieka terenie. W rzeczywistości siedliska te są ulokowane na półwyspie między kanałem a jeziorem.


Perełką w czasie rejsu jest również mijany Pałac w Pławniowicach. Ponadto po drodze przepływa się pod paroma mostami i spotyka wielu wędkarzy, którym czasem źle poprowadzona żyłka zawija się w śruby statku.
Oczywiście to nie wszystko. Kanałem można poruszać się w dwie strony. Moja wycieczka nie obejmowała całości, a do zobaczenia jest jeszcze wiele. Ciekawostką jest zapewne możliwość przyjrzenia się Syfonowi Kłodnicy czyli bezkolizyjnemu skrzyżowaniu kanału z rzeką Kłodnica. To jedno z trzech tego typu miejsc w Polsce. Ponadto podróż można urozmaicić zwiedzaniem górnośląskich miejscowości jak Kędzierzyn-Koźle, Ujazd czy Gliwice.
Kawał historii
Kanał powstał w miejsce starego Kanału Kłodnickiego. Droga wodna stworzona w XIX w. miała służyć transportowaniu żeliwa, węgla i innych materiałów z mocno uprzemysławiającego się Śląska do różnych zakątków Prus. W latach trzydziestych postanowiono zainwestować w rozbudowę tego już przestarzałego infrastrukturalnie szlaku. Tak powstał 40 kilometrowy Kanał Gliwicki. Obecnie na trasie funkcjonuje sześć śluz. Pełnią one niezwykle istotną rolę w utrzymaniu drogi wodnej. Gdyby nie one, cała woda już dawno spłynęła by dalej, a w miejscu kanału płynęła by wąska rzeczka. Powodem jest różnica poziomów, od początku kanału w Gliwicach do jego ujścia w Odrze na wysokości Kędzierzyna, wynosząca 43,60 m.

Największa różnica poziomów wody górnej i dolnej występuje na śluzie Dzierżno wynosi ponad 10 m. Dowiedziałem się, że pod tym względem ten obiekt hydrotechniczny zajmuje czwarte miejsce w Polsce.
W dalszym ciągu kanałem spławiany jest barkami węgiel. Warto wspomnieć, że kiedyś ten szlak wodny służył do przewożenia czołgów z zakładu Bumar-Łabędy. Ponadto wydawać by się mogło, że stojące w gliwickim porcie kontenery są transportowane szklakiem wodnym. Nic bardziej mylnego! Niestety wiele mostów nad kanałem jest zbyt niskich aby dało się pod nimi przepłynąć z czymś większym. Stąd też obecnie kanał pełni dziś bardziej funkcję turystyczną.


Kanał warty zachodu
Wybudowany z myślą o przemyśle, a stanowiący dziś głównie zabytek historyczny i zakątek dla amatorów żeglugi rzecznej.
Rejs kanałem gliwickim to z pewnością wyborny pomysł na spędzenie weekendu. Jednak to dopiero początek. Wszak ze Śląska dopłynąć można aż do Bałtyku! Przypomina o tym, stworzona w 1794 roku przez rzeźbiarza Johannes Nitsche, Fontanna z Neptunem w Gliwicach.
Myślę, że powolutku turystyka rzeczna rozwija się i stanowi ciekawą alternatywę dla szerzej znanych atrakcji.